Są takie dwa momenty w roku, kiedy ludzie robią „mocne postanowienia poprawy”: początki roku – tego kalendarzowego i tego szkolnego. O ile w tym pierwszym przypadku postanowienia dotyczą głównie zdrowego stylu życia czy zmiany pracy, to w drugim zazwyczaj wiążą się z edukacją. Nic dziwnego – początek września jakoś tak zawsze motywuje do nauki, nawet jak już się dawno zakończyło swój obowiązek edukacyjny wynikający z Konstytucji 😀 Dziś chciałabym skupić się na tym, jak ta motywacja się ma do nauki języka obcego i czy w ogóle istnieje jakiś cudowny sposób na utrzymanie jej na stałym (oczywiście wysokim!) poziomie. Wytłumaczę też dlaczego moim zdaniem najlepszym wzorcem motywacji są…NIEMOWLAKI! Zatem tekst zarówno dla osób uczących się języka, jak i dla nauczycieli – bo nie od dziś wiadomo, że rola lektora w motywowaniu swoich uczniów jest spora (hehe nawet mi się zrymowało:P). Na koniec podzielę się swoimi nauczycielskimi „patentami” na motywowanie swoich Uczniów.
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak wielu z nas ciężko jest wytrwać w postanowieniach? Dlaczego wciąż słyszymy, że ktoś ma „słomiany zapał”? Albo czemu tak się dzieje, że zaczynamy się po raz setny uczyć danego języka, a mamy wrażenie, że wciąż stoimy w miejscu?
Oczywiście pełna analiza tych sytuacji wymagałaby grupy naukowców i szeregu badanych czynników, ale ja chciałabym się skupić na roli motywacji. Bo dziś, jako nauczyciel z prawie 10-letnim stażem i setkami napotkanych na swojej drodze Uczniów widzę, jak ważną rolę odgrywa ona w procesie przyswajania języka. Jednak moim zdaniem trochę z niewłaściwej strony się za nią zabieramy rozpoczynając swoją przygodę z nauką języków obcych…
Kiedy rozpoczynam kurs z nowym Uczniem/Grupą, zawsze zadaję im pytanie:
„DLACZEGO ZAPISAŁEŚ/AŚ SIĘ NA TE ZAJĘCIA?”
I wiecie jakie odpowiedzi zazwyczaj słyszę?
„Bo rodzice mi kazali” (dzieci i młodzież)
„Bo mnie wyleją z pracy” (dorośli)
„Bo muszę zdobyć lepszą pracę żeby lepiej zarabiać” (też dorośli)
I nawet jeżeli ta osoba wydaje się być mocno zmotywowana do nauki, to ja już wtedy wiem, że będzie ciężko dotrwać do końca kursu. Dlaczego? Bo brakuje im tej WŁAŚCIWEJ motywacji. TAK JEST! Motywacja motywacji nierówna! Żeby wyjaśnić o co chodzi z tymi rodzajami motywacji i jak one się przekładają na proces przyswajania języka obcego, muszę teraz odnieść się trochę do literatury… (spoko, postaram się zwięźle i w prostym języku!:P)
Teorii motywacji jest mnóstwo, ale ja tutaj skupię się na dwóch historycznych „bazach” i tym, jak one wpływają na dzisiejsze postrzeganie motywacji człowieka. A zatem…
Behawioryści uważali, że motywuje nas to, co wzmacnia dane zachowanie, czyli np. pozytywna ocena nauczyciela motywuje ucznia do pracy, natomiast brak tego pozytywnego wzmocnienia będzie wygaszał zachowania niepożądane (stąd metoda kija i marchewki wciąż stosowana przez wielu nauczycieli – według mnie baaaardzo nieodpowiednia) [1]. Po drugiej stronie barykady stanęli kognitywiści głosząc, że motywują nas nasze przemyślenia, opinie, stanowiska i procesy interpretacyjne [2]. Prościej mówiąc – jeżeli uznam, że coś jest warte mojego czasu i wysiłku, to to zrobię, ale muszę sama dojść do takiego wniosku. Czyli z jednej strony mamy twierdzenie, że zmotywować nas może tylko ktoś lub coś z zewnątrz, a drugiej znów pogląd, że motywacja tkwi gdzieś głęboko w nas, a naszym zadaniem jest ją w sobie odnaleźć.
Współczesne teorie motywacji (których jest całe mnóstwo – do wyboru, do koloru!) sprowadzają się w głównej mierze do tych dwóch szkół – a zatem motywów zewnętrznych (trochę zaciągnięte od behawiorystów) i wewnętrznych (tutaj czerpią od kognitywistów). I właśnie na tych wewnętrznych motywach chciałabym się skupić, bo uważam (i badania naukowe to potwierdzają!), że to one są kluczem do długofalowych sukcesów w jakimkolwiek przedsięwzięciu, którego się w życiu podejmujemy 😊
Nauka języka jest – nie oszukujmy się – długim i żmudnym procesem. Pomyślcie choćby o niemowlakach i malutkich dzieciach! Im ten proces zajmuje ładnych kilka lat! Dlaczego więc im się udaje? Bo po prostu tego CHCĄ i najzwyczajniej w świecie pragną się komunikować – najpierw ze swoimi opiekunami, potem z innymi ludźmi w ich otoczeniu. Nie boją się popełnić błędu, nie zastanawiają się czy akurat dobrej końcówki czasownika używają (dlatego też tak wiele słitaśnych błędów w ich wykonaniu w pierwszych latach życia:D) – one po prostu DĄŻĄ DO NAWIĄZANIA KONTAKTU. A przecież chyba żaden rodzic nie mówi swojemu maluchowi „no powiedz ‘mama’, to dostaniesz nagrodę”? Czyli to nie kwestia tej przysłowiowej marchewki na nie działa. One autentycznie pragną powiedzieć „mama” i dążą do tego przez wiele miesięcy, aż w końcu ich narządy mowy będą na tyle wykształcone, aby to zrobić (i wtedy w oczach mamy pojawia się morze łez wzruszenia i radości:D). Uważam, że w przypadku starszych dzieci, młodzieży i dorosłych uczących się języków obcych powinno być tak samo! (No ok, może nie czekamy kilka miesięcy aż nasze krtanie i języki będą gotowe wymówić dwie sylaby😉) Powinniśmy inspiracje i postawę do przyswajania języka obcego czerpać właśnie z Maluszków!
Współczesne badania nad motywacją i wynikające z tych badań teorie kładą duży nacisk na kwestię emocji w procesie uczenia się. Uczony imieniem John H. Schumann w swojej książce z 1997 roku pod tytułem „The Neurobiology of Affect in Language” twierdzi, że przyswajanie języka jest wręcz zdeterminowane emocjami (również tymi negatywnymi!) [2] Inny badacz, John Lamendella, już wcześniej odkrył, że formalne uczenie się języka obcego w klasie angażuje głównie płaty czołowe kory mózgowej (czyli te odpowiedzialne za rozumowanie racjonalne). Doszedł więc do wniosku, że takie uczenie się języka jest odbierane przez mózg uczącego się dokładnie tak samo, jak uczenie się biologii czy chemii![2] Czyli jednym słowem… NUDA! (no chyba że ktoś jest pasjonatem tych przedmiotów😉) A nuda oznacza brak emocji… a brak emocji z kolei oznacza brak motywacji… i tak wracamy do pytań z początku wpisu:D
Teraz już wiecie dlaczego w tak wielu przypadkach już na pierwszej lekcji jestem w stanie ocenić czy dana osoba osiągnie sukces w nauce języka. Wielu z nas po prostu brakuje tej WEWNĘTRZNEJ MOTYWACJI, tych motywów do działania wynikających z EMOCJI. Jeśli pan XYZ przychodzi na zajęcia, „bo ktoś mu kazał”, to jego mózg potraktuje tę porcję wiedzy jak tablicę Mendelejewa do zapamiętania. Niby zaskakujące, ale to czysta biologia! A przecież język ma nam służyć do wyrażania opinii, przemyśleń, poglądów, emocji. Dlatego mówi się, że małe dzieci „chłoną języki jak gąbka”. Bo one najzwyczajniej w świecie czerpią fun z tego, że mogą sobie z kimś w końcu pogadać (a nie jak wcześniej komunikować się tylko płaczem i krzykiem:P), bo one AUTENTYCZNIE TEGO CHCĄ, a nie jakiejś nagrody czy pochwały.
Zatem…co zrobić, aby ucząc się języka obcego mając lat naście lub dziesiąt, mieć w sobie tę dziecięcą chęć i tak jak maluchy osiągnąć sukces w przyswojeniu języka? Przede wszystkim poszukać tych SWOICH motywów do takiego działania. Ja wiem, że zazwyczaj na kurs języka kieruje nas jednak ta zewnętrzna motywacja. Mimo wszystko zawsze zachęcam swoich Uczniów, aby poszukali swojego własnego motywu do nauki. Może podoba Ci się dziewczyna, która pochodzi z zagranicy? A może pomyślisz o tym jaki dumny będziesz sam z siebie, kiedy w końcu samodzielnie zamówisz sobie obiad w restauracji na wakacjach w przyszłym roku? Albo jak fajnie będzie rozumieć o czym śpiewają w radiu? (chociaż w wielu przypadkach współczesnych utworów muzycznych uważam, że lepiej jest nie wiedzieć…:P) Naprawdę nietrudno jest znaleźć coś, co spowoduje, że poziom naszej motywacji będzie stale na wysokim poziomie 😊
Drugi czynnik to wspomniane wcześniej EMOCJE. Jeżeli brakuje ich w procesie nauki języka, to trochę tak, jak byśmy kuli na blachę listę dat z historii Młodej Polski – zapamiętać, zapamiętamy, ale po „zaliczeniu materiału” większość jakimś dziwnym trafem wyparuje nam z głowy. A przecież język to ciągłość, wielki wór pełen zwrotów, struktur, wyrażeń powiązanych ze sobą, który wciąż narasta i narasta. Jeżeli chcemy sprawnie posługiwać się językiem, musimy do tego wora zaglądać głębiej i głębiej. I tak jak Maluszki ucząc się języka ojczystego (który na początku też jest dla nich językiem obcym!) po prostu chcą i czerpią z tej nauki radość, tak i my pozwólmy sobie na odczuwanie emocji w procesie nauki!
W tym miejscu muszę zaznaczyć, jak ogromna jest rola nauczyciela w dostarczaniu tych emocji na zajęciach. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że z czasów podstawówki najbardziej wspominamy dwa typy nauczycieli? A) Tych, których lekcje kochaliśmy, bo było zabawnie, dużo się działo oraz B) Tych, których lekcji nienawidziliśmy, bo po prostu wiało od nich chłodem i grozą. Dlaczego? Otóż towarzyszyły temu właśnie EMOCJE – różne, ale jednak były. Ja uważam, że wywoływanie w Uczniach tych pozytywnych emocji w procesie nauki to klucz do ich sukcesu (i naszego jako nauczycieli też 😉). Dzięki temu ich mózg nie będzie się nudził i zachowają wysoki poziom motywacji.
Jakie są moje sposoby? Zdradzę Wam kilka według mnie najważniejszych😉
- Zawsze staram się jak najlepiej poznać swojego Kursanta jako osobę – co lubi, czym się w życiu zajmuje, jakie są jego zainteresowania, posłuchać o jego rodzinie. Dzięki temu mogę nawet najnudniejszy materiał gramatyczny „ubrać” w tematykę, która będzie dla niego ciekawa!
- Dbam o pozytywną atmosferę – każdy z nas może mieć gorszy dzień. Mnie też takie dopadają (zwłaszcza na początku ciąży, kiedy hormony szalały, nastrój się zmieniał jak w kalejdoskopie, a jeszcze wieczne mdłości wszystko utrudniały:P). Wówczas mam jedną zasadę – przenoszę zajęcia na inny termin. Mówię wtedy szczerze, że nie czuję się najlepiej, a przez szacunek do Kursanta i jego czasu nie chcę po prostu „odbębnić” godziny. Bycie uśmiechniętą i pozytywną jest dla mnie priorytetem w mojej pracy!
- Dopasowuję tematykę zajęć do zainteresowań Kursantów – nawet w grupie można znaleźć wspólne czynniki łączące tych ludzi ze sobą! Bo sorry, ale jakim cudem licealiści mają czerpać fun z czytanki o poszukiwaczach złota w Ameryce Południowej, którą podręcznik im serwuje, bo autor uznał, że akurat tam są mega ważne słówka i zwroty?! Wolę sama poszukać tekstu, który będzie na ich poziomie i, przede wszystkim, będzie dla nich interesujący!
- Dbam o dynamikę i różnorodność – pamiętajcie: nuda jest największym wrogiem motywacji zarówno Ucznia, jak i Nauczyciela. Dlatego na moich lekcjach często korzystam z gier i zabaw językowych (powszechnie znanych albo wymyślonych przeze mnie na potrzebę danego kursu). Każdy, nie tylko dzieci, uwielbia się bawić! Co więcej – widzę, że np. grama przećwiczona w ten sposób utrwala się dużo lepiej niż w 50 ćwiczeniach pisemnych z książki.
- Jestem elastyczna – nie pędzę z materiałem na oślep. To, że według książki powinniśmy przerabiać już kolejną formę czasową, wcale nie oznacza, że musimy. Nic tak nie zdemotywuje Ucznia jak poczucie „znowu nic nie ogarniam…”
- Reaguję na potrzeby Kursantów – jeśli na lekcję indywidualną przychodzi mi zapłakana dziewczyna, bo właśnie zerwał z nią chłopak, to nie powiem: „ok, przykro mi, ale na dziś zaplanowałam Present Perfect, więc przejdźmy do ćwiczeń”! Wtedy właśnie najlepiej skorzystać z jakiejś gry czy zabawy – dziewczyna odreaguje i przez chwilę zapomni o wstrętnym chłopaku, a przy okazji zobaczy, że oprócz nauczyciela jestem też empatycznym człowiekiem – zatem poczuje się zmotywowana do przychodzenia na moje zajęcia 😊
- Informuję na bieżąco o postępach – często Kursanci twierdzą, że „stoją w miejscu”, ale to błędne przekonanie. Pokazuję im co jakiś czas jakie postępy poczynili, np. „popatrz, dziś porozmawialiśmy o Twojej pracy przez 5 minut, a Ty ani razu nie spytałaś mnie o jakieś słówko po angielsku. A jeszcze miesiąc temu co chwila przerywałaś, bo brakowało Ci słówek. Nauczyłaś się radzić sobie w rozmowie nawet jeżeli danego słowa nie pamiętasz. Brawo!” Ciężko wówczas upierać się, że się stoi w miejscu ze swoim angielskim, prawda? 😉
Podsumowując….
Jakiekolwiek działanie, którego się w życiu podejmujemy, a zwłaszcza nauka języków, wymaga od nas sporych nakładów motywacji i cierpliwości. Pamiętajmy, że w przypadku nauki motywacja Ucznia MUSI BYĆ wspierana przez Nauczyciela. Postarajmy się też znaleźć w procesie przyswajania języka POZYTYWNE EMOCJE – to klucz do sukcesu!
Ufff… i tym sposobem dotarliśmy już do końca wpisu 😊 Mam nadzieję, że macie poczucie, że warto było aż tyle przeczytać i teraz już macie lepszy obraz tego, jak w tym roku szkolnym utrzymać motywację na wysokim poziomie! NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI! GOOD LUCK!
Love,
Iga
P.S. A może Wy macie jakieś swoje patenty na motywowanie siebie i innych? Podzielcie się nimi w komentarzach, chętnie poczytam 😊
Źródła:
[1] Marcinkowska-Bachlińska M. Psychologiczne czynniki wpływające na poziom motywacji do nauki języka obcego, w: „V Międzynarodowa Konferencja Edukacyjna: Języki obce w kontekście współczesnych wyzwań i perspektyw”, Ustroń, 2009, s. 120-127
[2] Michońska-Stadnik A., Wąsik Z. Nowe spojrzenia na motywację w dydaktyce języków obcych, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Filologicznej we Wrocławiu, Wrocław, 2008